div#facebook { position: fixed; right: 10px; top: 10px; width: 32px; }

Ogłoszenie

!!!!! UWAGA !!!!!
Ogłaszamy wszem i wobec powrót na dawne forum Everold. Jest wygodniejsze i bardziej rozbudowane, czekają tam też na Was nowości. Prosimy o przeniesienie tam swoich KP i uzupełnienie ich w jedną nową rzecz (szczegóły we wzorze KP). Nowe forum: KLIK
!!!!! UWAGA !!!!!

#1 10-08-11 12:19:44

 Calerian

Nowy mieszkaniec

2047632
Skąd: Łódź, Retkinia/Sen
Zarejestrowany: 10-08-11
Posty: 5
Rasa: Mieszaniec, półelf
Profesja: Mag/Mistrz sztuki
Poziom: 1

Calerian KP

Imię (i nazwisko): Calerian Silvanno
Przydomek: Poskromiciel
Rasa: Półelf
Profesja: Mag
Wiek: 23
Sakiewka: 200
Umiejętności: Inteligencja, Pisanie i czytanie, Śpiew, Magia Powietrza - Merion 1, Gra na instrumencie - lutnia
Przedmioty:

-Zilean
Jest to podstawowa broń Caleriana jako maga-adepta, który nie zna jeszcze żadnych silniejszych czarów. Zilean właściwie to nie jego tajna broń, lub ozdoba, lecz ostateczna obrona przed rabusiami, potworami, zawistnymi mężami, czy inną zgrozą. Nie posiada jakichś większych umiejętności we władaniu mieczem, ale zawsze opłaca się mieć coś takiego przy sobie. Zilean to długi, aczkolwiek jednoręczny miecz obosieczny, o długiej, prostej klindze zakończonej wygładzoną literą V, stykającą się przy jelcu z ozdobną wypustką w której osadzony jest czarny kamień szlachetny wielkości paznokcia, mieniący się parunastoma barwami. Rękojeść jest obtoczona miękkim materiałem, a jej koniec symbolizuje głowę drapieżnego ptaka. Pochwa jest koloru czarnego, owinięta brązowym rzemieniem, przypasana u prawego boku.

-Torba
Torba, właściwie to duża sakwa z cielęcej, brązowej skóry, trochę startej ku dawnej modzie, szorstkiej w dotyku. Zapinana na klapę z dwoma srebrnymi wypustkami, które zapinają klapę na sakwie, przypiętą trochę nad pasem, u lewego boku.

-Lutnia
Instrument na którym nauczył się grać Calerian, aby wprawniej śpiewać ballady. Jest to wykonana z ciemnego, dębowego, farbowanego drewna, zdobiona białymi refleksami i zdobieniami, o jasnych kołkach i dobrych, miedzianych strunach. Do lutni dobudowana jest ozdobnie mała tuba, w której jest zwinięty rulon wielu kartek i pióro, nasączane atramentem, idealnie dopasowanym w tubie do pióra, by nie brudzić kartek.

-Medalion
Wokół szyi Caleriona owija się dwukrotnie srebrny łańcuszek o dużych jak na taką biżuterię ogniwach, z przodu schodzący pod szatę na podwójnym wisiorze, pod szatą skupiający się w duże, srebrne koło, płaskie i obszerne, w środku którego jest czarna, obsydianowa gwiazda kryształowa, która odbija kolory i skupia je w sobie niczym pryzmat.

-Czarny, młody koń z brązowymi cętkami - Rejtan, osiodłany.

Ubranie:
Lniana, biała, jasna, luźna koszula z dużym wcięciem z przodu i o szerokich rękawach, sięgająca łokci, lekko pognieciona i pomięta. Długie, prawie, że aż do kostek ciemnoszare, podchodzące pod czerń z wygładzanej skótu obcisłe spodnie jeździecko-paradne, o wzmocnieniach przy kolanach i na piszczelach, zrobione z metalowych płytek. Na koszuli zapinana na klamry znajduje się też czarna, gruba skórzana kurta nowoczesnego kroju pokryta w wielu miejscach srebrnymi ćwiekami i prostymi klamrami, posiada bardzo krótkie rękawy z czarnego materiału. Na zimne, deszczowe dni lub dla maga wymagane jest także coś bardziej eleganckiego, elitarnego - dlatego półelf posiada swój ulubiony, jak i jedyny usztywniany płaszcz z wysokim kołnierzem, jeśli można tak go nazwać. Można go zapiąć z przodu, na identyczne klamry jak przy kamizelce i będzie nam służył jako ozdobna koszula z ciasnymi rękawami, zakończonymi rozciętymi, strzałkowatymi, dwoma końcami z zarzuconą z tyłu rozchodzącą się na boki częścią płaszcza, lub nosić rozpięty, niczym zwykły płaszcz z rękawami. Jest to dziwne ubranie, ponieważ nie zasłania nigdy przedniej strony nóg, jest usztywniony w taki sposób, że zasłania boki i tył, nie ważne, czy jest zapięty czy nie. Ubranie to jest zdobne w wykończenia i malowidła barwy alabastru, jest w większości koloru szafirowego.  Do tego dochodzą czarne, skórzane rękawice jeździeckie, oraz tego samego koloru wysokie, męskie buty z lekkim koturnem, zapinane od boku srebrnymi klamrami.
 

  http://fryzurymeskie.files.wordpress.com/2009/12/fryzury13.jpg?w=277&h=380
Opis Postaci:
Celarian to młody i utalentowany półelf, mężczyzna o łagodnych, iście elfickich rysach lecz o mniej zadartym niż elfi i spiczastym nosie, wydającym się całkiem ludzkim. Jego oczy są trochę inne, niż wszystkie - stojąc w cieniu lub nocą mają barwę czarnej kawy, a w dzień, przy blasku słońca koloru morsko błękitnego, odbijają się niczym lustro na kaskadzie nieba, kryjąc w sobie magię - magię, przez co rozumie się tajemnicę, pewien urok, który skrywa ta tajemnica, prawie przepełniony kielich rozkoszy, potrzebujący jednej kropli, nieobiecana obietnica, wisząca w powietrzu, zapewnienie bezpieczeństwa i zaufania - to wszystko sprawia to magiczne odczucie, gdy patrzy się w wesołe oczy czarodzieja, które mimo fachowej powagi przepełnia radość muzyka, romantyka, pisarza ballad. Do tego zostaje jego "uroczy" uśmiech, którym obdarowywuje ludzi często, ale nie tym uśmiechem, tym lekkim grymasem romantyka, który zostawił dla kogoś, kto jeszcze nie nadszedł do niego. Jest on wysoki, lecz nie wyróżnia się tym nazbyt, jest szczupły, aczkolwiek szeroki w klatce piersiowej i masywny w rekach. Na twarzy zaś jak na człowieka, a nie elfa przystało pozostaje ciągle parodniowy, lekki, czarny zarost, przycinany raz na jakiś czas, nigdy nie zamieniający się w brodę, ani nie znikając do końca. Do tego znad głowy Caleriana spływa ułożona składnie w rozwichrzoną czuprynę kaskada kruczoczarnych włosów, spadająca po bokach twarzy, prawie sięgająca ramion, otaczająca twarz. Włosy poety wydają się trochę napuszone, nie opadają płasko po głowie i twarzy, lecz są uwydatnione, zwijają się w loki i zygzaki.
Mag strzeże w sobie tajemnicy, twierdzi, że to w tajemnicy tkwi cała magia, która daje taką przyjemność w odkrywaniu, staraniu się. To, co przychodzi łatwo, zawsze jest mniej doceniane. Docenia on piękno jakże i zewnętrzne, tak i wewnętrzne, które nadawają mu wielu natchnień do ballad, które układa skrycie w swych myślach. Lubi pielęgnować cudze piękno niczym róże, przypatrując się w ciszy lub śpiewając, szeptając. Uwielbia poezję, szczególnie śpiewaną, a jeszcze bardziej ballady miłosne wygrywane przez płeć piękną niczym księżyc w pełni nocą i słońce porannym brzaskiem. Jest całkiem rozrywkowy, lubi wypić w gospodzie trunek, ale nie cierpi pić samotnie. Lubi także tańczyc, chociaż nie umie, co nadrabia śpiewem i grą na lutni. Lubi wpatrywać się w swoje inspiracje - piękno przyrody, magię, kobiety, kobiety po trunkach i kobiety po balladach. Jest zdecydowanie typem optymisty - stara się być wesoły, ale nie śmieszny, wesoły jako żartobliwy, przyjazny, otwarty na innych. Nie znosi konkurencji w wielu dziedzinach, przez co bywa czasami szalenie zazdrosny. Calerian trochę skrywa swoją inteligencję, kryjąc się z nauką magii za balladami i trunkami, bo nie nadażyła się okazja do inteligentnej ballady przy inteligentnym trunku... Cos jeszcze? A tak, czasem bezczelny w stosunku do innych ras, szczególnie elfów i krasnoludów, wygłaszając żartobliwe anegdoty i dowcipy na tle rasowym, lekko tylko obrażające majestat danego gatunku. Zimnokrwisty - nie lubi konkurencji, nie nawidzi zła czynionego bliskiej osobie, Zilean przy jednym boku, piorun kulisty przy drugim. Zabawne, prawda?

Historia:
Północna Dolina, Setna Zima
Jarugar, miasteczko położone pięć dni konno od Nerdii, nieopodal Siwej Góry, słynne ze swoich wyrobów włókienniczych oraz najsilniejszej pozycji wśród okolicznych wiosek dzięki wpływowemu czarodziejowi, który wzniósł swą wieże akurat w Jarugarze, chroniąc mieszkańców często przed potworami, czasami przed rabusiami, lecząc także wieśniaków i pomagając im w podejmowaniu decyzji, rozwiązywaniu problemów, oczywiście, za drobnymi opłatami.
Na zewnątrz chulała wichura, niosąca za sobą ciężkie strugi deszczu, bijące o kamienne ściany domostwa i o dach, który zaczął przesiąkać w jednym z rogów i zaczął wpuszczać chłód do środka przez serię małych otworów które połączyły się w krzywy tunel. W środku panowało w połowie ciepło, bijące od paleniska urządzonego w rogu, w kamiennym grzęzawisku, z dala od wyłożonego u sufitu słomą dachu i drewnianej podłogi. Przy ognisku ogrzewali się akurat ubrani w grube kożuchy młodzi ludzie, prawdopodobnie para, opatulona dwiema skórami, przytuleni do siebie, uśmiechając się do małego zawiniątka i szeptając między sobą czułe słowa, pełne fascynacji, radości i dumy... Uczucia spełnienia... Sielankę przerwało powolne, aczkolwiek zdecydowane, podwójne pukanie kołatką o drzwi... Tylko, że tutaj nie było kołatki, dziwne - pomyślałby ktoś bardziej rozsądniejszy. Gdy tylko drzwi zostały otworzone ojciec narodzonego chłopca cofnął się lekko, a jego elfia matka zdziwiona zakryła zawiniątko rąbkiem narzuconej na siebie skóry. W progu spokojnie, z lekkim znudzeniem i kryjącą się za nim dumą czarodzieja stał starzec w długiej, tradycyjnej szacie i o czarnym kapeluszu z dużym rondem i stożkowatym czubkiem, zagiętym trochę do tyłu, jego siwa broda sięgała może klatki piersiowej a potem zmieniała barwę i ciągnęła się do pasa, prawdopodobnie ta część była wyczarowana, spod wąsów czarodziej ukazał swe usta, patrząc w oczy temu, który otworzył przed nim drzwi, spokojnie, z takim opanowaniem, jakby to był rozkaz rzucił powolnie - Jestem czarodziej Vandergahast Nocny z Jarugaru, wiecie dobrze, po co przybyłem, po kogo, a mam po swojej stronie prawo, rację, i Twoją obietnicę, Alastarze, synu Earatha. Ugnij się więc przed ciężarem swojej winy... - blask, pojedynczy huk, stłumiony o kamienie, ogłuszający szum i dźwięk drewnianych drzwi spadających na kamienną drogę. W środku było jak dawniej, tylko, że wszyscy zapadli w sen, po którym nie będą i tak nic pamiętać z ostatnich paru miesięcy... Niestety. Na dworze, wokół czarodzieja trwał istny tajfun - woda przelewała się wokół niego wieloma kroplami, lanymi jakby przez ogromne konewki, a każda z kropli wielkości kciuka. Urywisty wiatr wiał dokładnie przeciwko nim i cała wodna kipiel deszczu skierowana była ku nim... Dziwne, bo mag ani na chwilę nie zamókł, pozostał suchy.


Gildia Magów w Alabastrowej Wieży, Szkoła dla czarodziejskich adeptów
W okrągłej salii wykonanej z paru rodzajów marmuru, przez kryształowo niebieskie okna z witrażami przesiąkało południowe światło znad rozległego jeziora, przy którym w wesołym miasteczku handlowym miał miejsce jarmark. Czarna posadzka zaszurała znowu, gdy jeden z dwóch czarodziei zmienił pozycję na swoim dębowym fotelu otoczonym wełnianymi poduszkami. Drugi mag siedział nieruchomo, a jego broda leżała komicznie, częściowo zwinięta w spirale na stole. Młodszy czarodziei także znieruchomiał łącząc się z nim wzrokiem, poprawiając równocześnie swój czarny płaszcz wyjściowy i czarną koszulę zawiązaną rzemykami. Po plecach spadały mu kasztano-złote kosmyki włosów, sięgające po łopatki - A więc, po co mnie wezwałeś, przecież wiesz, że wyruszyłem w wyprawie by zbadać ważne relikty w ruinach, odkryte przez poszukiwaczy przygód, których zesmażyły one przy próbie użycia... Sprawa była jasna, oddaję Ci adepta w Twoje ręce, do Twojej szkoły i to Ty bierzesz za niego odpowiedzialność, Ty uczysz go magii i kształtujesz na dobrego maga, a teraz wzywasz mnie z jego powodu i bezczelnie siedzisz sobie paląc zawartość fajki i puszczając z ust szarosine okręgi! - młody czarodziej uśmiechnął się, co powinno być jeszcze bezczelniejsze, chociaż młody adept nawet nie próbował być taki, jakim uznał go poczciwy stary Vandergahast - Wezwałem Cię, bo to Ty jesteś jego Pośrednikiem, a ja nie wiem, co z nim zrobić. Calerian od zawsze odznaczał się na tle innych wyjątkową inteligencją, gdy przywiozłeś go jako sześcioletniego brzdąca, gdy inni uczyli się słownictwa i wymowy jak w normalnej szkole on uczył się geografii i mowy ciała, która tak potrzebna jest w prestiżu maga. Lecz gdy teraz, gdy ma czternaście lat, nie zna żadnego zaklecia... Znaczy się, zna, zna, zna nawet dużo różnych inkantacji ale nie jest nawet w stanie wykonać podstawowych czarów, nie ma... nie miał w sobie tyle energii, magii by nawet sprawdzić, jaki Merion jest mu przeznaczony... Był wesoły i inteligentny, wszyscy go tutaj lubią, ale to nie zmienia faktu, że był beztalenciem w dziedzinie czarowania, a tym zajmuje się mag. I pewnie, zdziwisz się, ale podczas treningów, gdy tylko wszedł do wspomagającej moc magiczną Kopuły Pawilonu Księżycowego, jego opiekun, Acard nawet nie zdążył rzucić czaru ochronnego, lub uspokajającego, gdyż z młodego adepta eksplodowała trzymana długo moc, niewidzialna magia biła po marmurowych, białych i alabastrowych murach kopuły, rozbiła witraże w pył i z sufitu zerwała żyrandole i kaganki. Wiatr, wydarł się poza kopułę i raził po tamtej części budynku swą destruktywną siłą. Musiałem użyć zaklęcia Karamlacji i zrównoważyć jego magiczną moc, nie mogę jej wypuścić, bo wtedy, gdy już ją oswobodził, znowu wybuchnie wietrzną siłą... Ale tak nie może używać magii w ogóle - opowiedział z lekką rezygnacją w głosie, ponieważ tym samym prosił starca o pomoc, na co dawny opiekun Caleriana tylko wykrzywił się w kpiącym grymasie, skierowanym ku temu, że pominięto jego radę, rozkaz - Dałeś mu lutnię, którą tu przysłałem  wraz z jego rzeczami? - Vandergahaście, wiesz dobrze, że uczniowie nie mogą mieć przy sobie instrumentów... - między nimi nawiązał się napięty kontakt wzrokowy, obaj wpatrzeni na siebie groźnymi spojrzeniami mierzyli się w myślach telepatycznie, po czym po chwili Vandergahast wstał i wyszedł, kierując się do Sekcji Pocztowej.


Gospoda "Pod rozpiętym gorsetem", dwa dni drogi od Nerdii, sześć dni północnym traktem do Jarugaru, trzy dni drogi od Alabastrowej Wieży nieuczęszczanym, starym gościńcem
Schludny, przydrożny gmach gospody odcinał się na wzgórzu, na tle nieba ciemną barwą swych desek, z których był zbudowany, otoczony obronnym, niskim murem półtorametrowym. Obok, w stajni otoczonej górami snopów siana łeb wystawiał z jednego z boksów czarny rumak osiodłany, lecz z poluzowanymi klamrami, gotowy do drogi po tylko krótkiej chwili przygotowania. W środku panował zabawowy zgiełk, wśród bardziej lub mniej spokojnych podróżnych, w tym też kupców, rycerza i paru łowczych z pobliskiego cechu było też wielu tutejszych rolników, czy rzemieślników. Był to obszerny, zarabiający gmach, o jasnym drewnie na ścianach i ciemnej podłodze z drewna dębowego. Wśród śmiechów i pijackich przytupywań, szantów i rechotów, rozbrzmiał nagle cicho w drugim kącie dźwięk lutni, przy którym skupili się wpierw bliscy handlarze, kupcy, rycerze, wojownicy i wędrowcy, a wiesniacy widząc lekkie zamieszanie także się zbliżali... Trzeba było by dodać, że Gospoda "Pod rozpiętym gorsetem" trudniła się w dwóch "specjalizacjach", jednym było jadło i trunki, sala gdzie można było więc popić, pośpiewać, potańczyć i drugie miejsce, które było bardziej na uboczu karczmy - piętrowy budynek, przybudowka, wybudowana schludniej i ładniej, niż sama gospoda, z jasnego drewna i kamienia, o szerokich oknach. Można było się tam dostać drzwiami przy karczmarskiej ladzie, gdzie gospodarz sprawdzał każdego "klienta" względem jego pieniężnej zawartości, stanu społecznościowego i ogólnych informacji. O dziwo, nie wpuszczali tutaj byle kogo, dlatego, gdy szczupła, zakryta płaszczem i kapelusikiem postać zaczęła lawirując strunami lutni obok kupców i rycerza znalazło się też parę rozmarzonych, wsłuchanych w balladę dam, także kelnerek, podobnych ubiorem do owych dam, może bardziej zakrytych. Calerian podniósł głowę i zrzucił kapelusik spoglądając wzrokiem romantyka na zgromadzoną publikę, po czym uśmiechnął się do zarumienionej córy bogatszego kupca, ubranej w turkusową suknię z białymi koronkami. Po chwili otworzył usta i zręcznie zmieniając ton głosu zaśpiewał:
Zapachniało powiewem jesieni,
Z wiatrem zimnym uleciał słów sens.
Tak być musi, niczego nie mogą już zmienić
Brylanty na końcach Twych rzęs.

Tam, gdzie mieszkasz, już biało od śniegu,
Szklą się lodem jeziora i błota.
Tak być musi, już zmienić nie może niczego
Zaczajona w Twych oczach tęsknota.

Zapachniało powiewem jesieni,
Z wiatrem zimnym uleciał słów sens.
Tak być musi, niczego nie mogą już zmienić
Brylanty na końcach Twych rzęs.

Wróci wiosna, deszcz spłynie na drogi,
Ciepłem słońca serca się ogrzeją.
Tak być musi, bo ciągle się tli w nas ogień
Wieczny ogień, który jest nadzieją...

   
Na końcu zaśpiewał także krótką pijacką pieśń o biciu się ze straszydłami, o kraśnych pannach nocami, o piciu i biciu się po pysku - gospodarz nawet zaproponował usługi swego lokalu na koszt gospody. Calerian zręcznie lawirował w pieśniach, skumał się trochę z bogatszym kupcem, który rzucił mu parę złotych monet z brzdęknięciem uderzenia o podłogę do kapelusza. Po chwili kupiec był już zupełnie pijany, a jego córka jeszcze bardziej zarumieniona, gdy to do niej podszedł z lutnią. O świcie w rozpiętej koszuli jechał już kłusem ku Nerdii, jak najdalej od Alabastrowej Wieży. Poprawił lutnie zarzuconą na plecy i zapiął koszulę, czując jeszcze zapach kobiecych perfum, oraz większy ciężar sakwy pełnej złota - Sprawdzony chwyt - pomyślał po krótkiej chwili i zastanowił się - Chciałbym, abym mógł szczerze śpiewać ballady... Jadę ku Nerdii, jestem pewien, że znajdę tam prawdziwe natchnienie, inspirację, a nie chwilową rozkosz... Cóż, nie będę przecież łapał wiatru, ale i tak spróbuję go gonić, by mu towarzyszyć... - zamyślił się przez chwilę młody półelf, po czym spadł z konia od ciężkiego uderzenia w klatkę piersiową i zakrztusił się, po czym wystraszył jeszcze bardziej widząc spokojną twarz wykrzywioną grymasem - Vandergahast... - Ja Ci dam po gospodach latać, zaraz Cię tak magią na wskroś przewiercę, że Ci się odechce po rozpiętych gorsetach lawirować! Do nauki Ci tak źle jest, do miasta pilno, ot co, bard za dwie złote monety! - Calerian trochę zduszony ciężarem huczącego czaru, którym został trafiony w klatkę piersiową zachłysnął się powietrzem, wdychając je z ochrypiałym pogłosem i wykrztusił - Eeuhh... Chęęęuue... doż sięęeeuh!



Zmiany w karcie postaci:

Ostatnio edytowany przez Calerian (10-08-11 12:36:48)


http://desmond.imageshack.us/Himg845/scaled.php?server=845&filename=sygnaturaz.jpg&res=medium

Offline

 

#2 10-08-11 16:34:09

Sophie

Weteran

5928711
Zarejestrowany: 29-11-10
Posty: 451
Rasa: Ludzie
Profesja: Mag

Re: Calerian KP

Akceptuję z przyjemnością :)


Pierwsze Prawo Sophie:

Szanse powodzenia akcji oraz przeżycia danego gracza płci męskiej podczas misji prowadzonej przez Sophie jest wprostproporcjonalne do długości włosów postaci owego gracza.

Osiągnięcia:

http://rookie.pl/images/awards/medal.gif http://img.informer.com/icons/png/32/1862/1862299.png http://t3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRkZCIkaWdgMWZiBJPp-h01YoRXyn4eRzR85l_pxdayJN_JaGeN http://www.timelesstins.com/Images/Layout/Menu-Icons/Heart.png

Offline

 
http://www.everold.pun.pl/viewtopic.php?id=240

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.modnesimy.pun.pl www.polskiextremetruck.pun.pl www.ncplusnews.pun.pl www.oi.pun.pl www.iots.pun.pl